Wakacje na trzeźwo hitem sezonu 2018!

Oglądasz starszą wersję wpisu pochodzącą z 2019-02-04 @ 11:36:11. Poniżej różnice pomiędzy starą wersją a pochodzącą z aktualna wersja.

Ostatnie dni są najzimniejszymi, jakie pamiętają najstarsi Indianie, zatem warto powspominać gorące wakacje. Pod koniec sierpnia zeszłego roku musieliśmy się zmierzyć z pierwszymi wakacjami na trzeźwo. Gorzowski PKS zabrał nowodworską świtę do Pogorzelicy. Pomimo fal niepewności i lęku, które podmywały nasze wątpliwości jak spienione fale Bałtyku rozbijające się o piaszczyste wybrzeże, wyjazd spotkał się z olbrzymią dozą entuzjazmu pacjentów filii, choć wciąż trapiła nas niepokojąca otoczka opiewająca te kilka zupełnie ze sobą niewspółgrających słów: wakacje na trzeźwo. Choć było to niespodziewane, okazało się, że nie wszyscy ludzie potrafiący się bawić i odpoczywać muszą przy tym grzać. Przez blisko pięć dni bawiliśmy się i spędzaliśmy czas (konstruktywnie!) na masę różnych sposobów. Były wspólne wypady do Rewala i Niechorza pełne zakupowego szaleństwa; w końcu mogliśmy wykorzystać podwójny limit bez omawiania wydatków na grupie [ostrzeżenie meteorologiczne – uwaga na uzależnienia czynnościowe]. Poza tym spędzaliśmy urokliwe wieczory na plaży w blasku zachodzącego słońca, kąpaliśmy się w morskiej wodzie i mieliśmy okazje do niewerbalnego wyrażenia niezgód w pojedynku paintballowym (sama kierowniczka filii została bezlitośnie ostrzelana – 8 kulek w serii z bliska!) oraz próbowaliśmy swoich sił w Parku Linowym, była też dyskoteka, były ogniska, kiełbaski, wspólne śpiewanie i integracja pełną parą. Jedyny niesmak (spokojnie, nikt nie złamał abstynencji) wywowała fala zachorowań. Okazało się, że przywieźlismy ze sobą niechciany bagaż w postaci niezniszczalnego (narkomańskiego) wirusa anginy i wielu z nas się „powaliło”. Do Ośrodka wróciliśmy wypoczęci, chociaż troszkę zmęczeni aktywnym wypoczynkiem, przede wszystkim jednak zadowoleni oraz podekscytowani obaleniem mitu; TAK – na trzeźwo też się można świetnie bawić. Część z nas zbliżyła się nieco bardziej do siebie, a nawet do terapeutów (podobno to też ludzie i mają nawet całkiem ludzkie odruchy) i choć powrót do ośrodkowej rzeczywistości nie należał do najłatwiejszych, przyszła pora by zejść na ziemię po wakacyjnym szaleństwie. Koniecznie obejrzyjcie zdjęcia. Pozdrawiamy! ND

Print Friendly, PDF & Email

Wersje wpisu:

Zmiany:

Aktualna wersja

Ostatnie dni są najzimniejszymi, jakie pamiętają najstarsi Indianie, zatem warto powspominać gorące wakacje. Pod koniec sierpnia zeszłego roku musieliśmy się zmierzyć z pierwszymi wakacjami na trzeźwo. Gorzowski PKS zabrał nowodworską świtę do Pogorzelicy. Pomimo fal niepewności i lęku, które podmywały nasze wątpliwości jak spienione fale Bałtyku rozbijające się o piaszczyste wybrzeże, wyjazd spotkał się z olbrzymią dozą entuzjazmu pacjentów filii, choć wciąż trapiła nas niepokojąca otoczka opiewająca te kilka zupełnie ze sobą niewspółgrających słów: wakacje na trzeźwo. Choć było to niespodziewane, okazało się, że nie wszyscy ludzie potrafiący się bawić i odpoczywać muszą przy tym grzać. Przez blisko pięć dni bawiliśmy się i spędzaliśmy czas (konstruktywnie!) na masę różnych sposobów. Były wspólne wypady do Rewala i Niechorza pełne zakupowego szaleństwa; w końcu mogliśmy wykorzystać podwójny limit bez omawiania wydatków na grupie [ostrzeżenie meteorologiczne - uwaga na uzależnienia czynnościowe]. Poza tym spędzaliśmy urokliwe wieczory na plaży w blasku zachodzącego słońca, kąpaliśmy się w morskiej wodzie i mieliśmy okazje do niewerbalnego wyrażenia niezgód w pojedynku paintballowym (sama kierowniczka filii została bezlitośnie ostrzelana - 8 kulek w serii z bliska!) oraz próbowaliśmy swoich sił w Parku Linowym, była też dyskoteka, były ogniska, kiełbaski, wspólne śpiewanie i integracja pełną parą. Jedyny niesmak (spokojnie, nikt nie złamał abstynencji) wywowała fala zachorowań. Okazało się, że przywieźlismy ze sobą niechciany bagaż w postaci niezniszczalnego (narkomańskiego) wirusa anginy i wielu z nas się "powaliło". Do Ośrodka wróciliśmy wypoczęci, chociaż troszkę zmęczeni aktywnym wypoczynkiem, przede wszystkim jednak zadowoleni oraz podekscytowani obaleniem mitu; TAK - na trzeźwo też się można świetnie bawić. Część z nas zbliżyła się nieco bardziej do siebie, a nawet do terapeutów (podobno to też ludzie i mają nawet całkiem ludzkie odruchy) i choć powrót do ośrodkowej rzeczywistości nie należał do najłatwiejszych, przyszła pora by zejść na ziemię po wakacyjnym szaleństwie. Koniecznie obejrzyjcie zdjęcia. Pozdrawiamy! ND

Poprzednia wersja

Ostatnie dni są najzimniejszymi, jakie pamiętają najstarsi Indianie, zatem warto powspominać gorące wakacje. Pod koniec sierpnia zeszłego roku musieliśmy się zmierzyć z pierwszymi wakacjami na trzeźwo. Gorzowski PKS zabrał nowodworską świtę do Pogorzelicy. Pomimo fal niepewności i lęku, które podmywały nasze wątpliwości jak spienione fale Bałtyku rozbijające się o piaszczyste wybrzeże, wyjazd spotkał się z olbrzymią dozą entuzjazmu pacjentów filii, choć wciąż trapiła nas niepokojąca otoczka opiewająca te kilka zupełnie ze sobą niewspółgrających słów: wakacje na trzeźwo. Choć było to niespodziewane, okazało się, że nie wszyscy ludzie potrafiący się bawić i odpoczywać muszą przy tym grzać. Przez blisko pięć dni bawiliśmy się i spędzaliśmy czas (konstruktywnie!) na masę różnych sposobów. Były wspólne wypady do Rewala i Niechorza pełne zakupowego szaleństwa; w końcu mogliśmy wykorzystać podwójny limit bez omawiania wydatków na grupie [ostrzeżenie meteorologiczne - uwaga na uzależnienia czynnościowe]. Poza tym spędzaliśmy urokliwe wieczory na plaży w blasku zachodzącego słońca, kąpaliśmy się w morskiej wodzie i mieliśmy okazje do niewerbalnego wyrażenia niezgód w pojedynku paintballowym (sama kierowniczka filii została bezlitośnie ostrzelana - 8 kulek w serii z bliska!) oraz próbowaliśmy swoich sił w Parku Linowym, była też dyskoteka, były ogniska, kiełbaski, wspólne śpiewanie i integracja pełną parą. Jedyny niesmak (spokojnie, nikt nie złamał abstynencji) wywowała fala zachorowań. Okazało się, że przywieźlismy ze sobą niechciany bagaż w postaci niezniszczalnego (narkomańskiego) wirusa anginy i wielu z nas się "powaliło". Do Ośrodka wróciliśmy wypoczęci, chociaż troszkę zmęczeni aktywnym wypoczynkiem, przede wszystkim jednak zadowoleni oraz podekscytowani obaleniem mitu; TAK - na trzeźwo też się można świetnie bawić. Część z nas zbliżyła się nieco bardziej do siebie, a nawet do terapeutów (podobno to też ludzie i mają nawet całkiem ludzkie odruchy) i choć powrót do ośrodkowej rzeczywistości nie należał do najłatwiejszych, przyszła pora by zejść na ziemię po wakacyjnym szaleństwie. Koniecznie obejrzyjcie zdjęcia. Pozdrawiamy! ND

Print Friendly, PDF & Email
<-- Powrót